


Przez ostatnie 8 dni zmagaliśmy się z naszym spedzistym dachem, doprecyzujmy - z dekarzami.
Na pierwszy ogień poszły rynny. Systemowe, firma galeco, do ukrycia w elewacji, kolor grafitowy, jak okna. Montaż jednak nas rozczarował - tak samo jak "wczorajsze" drzwi. Maskownice nie licowały, a wnętrze rynny potraktowano niezwykle brutalnie. Była mała "akcja", maskownice poprawili, środek już został, będziemy musieli z tym żyć.


Potem zaczęto obsadzać okna dachowe (Velux, 3 szybowe, 5 sztuk), a my wraz z elektrykiem wpadliśmy na pomysł odgromówki. Jak widać pomysł doszedł do skutku, z nią nie jest już tak ładnie i minimalistycznie jak miało być, ale jeżeli chcemy trafić w totka to z piorunem też liczyć się powinniśmy. Druty pójdą bezpośrednio po elewacji, nie będziemy ich chować, bo jest to chyba bez sensu (schodzące napięcie może stopić styropian, jeżeli drut byłby w środku). Uchwyty na kalenicy były "dorabiane", bo oryginalne podobno nie pasują, a nie mogliśmy sobie pozwolić czasowo na błąd. Kiedy zobaczyliśmy urodę uchwytów w ruch poszło malowanie sprayem :) Koniec końców odgromówka wyszła dobrze.

Z ułożenia dachówki jesteśmy zadowoleni, jest równo, z samej dachówki (ceramicznej creaton domino kolor czarny mat) również, bo nie jest jakoś mocno poodkształcana, mało też było dachówek "do odrzucenia". Za to dachówki krańcowe i kalenicowe są trochę zbyt dekoracyjne jeśli można tak powiedzieć, ale tu wina tylko nasza, bo przy wybieraniu dachówki nie zwróciliśmy na nie uwagi. Najbardziej rozwaliły nas kominki wentylacyjne o dość specyficznym kształcie :)

Jutro powstanie wyczekiwany ogniomurek na części płaskiej, a w przyszłym tygodniu weźmiemy się za dach płaski. Elektryk nadal działa, dodajemy kolejne atomowe gniazdowia, mamy też już wycenę i termin hydraulika. Tynkarz nam się jednak wykruszył, więc czeka nas kolejny ciężki tydzień. Ale chyba warto :)

Komentarze